piątek, 10 czerwca 2011

Czarne loki

Ula wbiegła do domu ze śmiechem. Był naprawdę piękny. Stary, parterowy, utrzymany w wiktoriańskim stylu. I od dziś Ula i jej rodzice mieli tam mieszkać!
Był środek lipca. Rodzice poszli oglądać piwnicę, a dziewczynka biegała po pokojach. Na sam koniec wpadła do pokoju, który miała zająć. Pomieszczenie było niewielkie i podłużne. Ściany pokryto oliwkową tapetą w tłoczone wzory, a na podłodze ułożono drewniany parkiet. W kątach stały różne meble pozostawione przez poprzednich właścicieli- krzesła i stoliki z dębowego drewna. Jedynie na środku pokoju stało szerokie, niskie łóżko. Całość sprawiała dość przytłaczające wrażenie, a łóżko w centrum pokoju wywoływało u Uli dziwny niepokój, nie pasowało.
Nie zastanawiała się nad tym długo, wybiegła z pokoju słysząc wołanie mamy. Szybko zajęła się rozpakowywaniem ostatnich rzeczy i zapomniała o swoich refleksjach.
Wieczorem zmęczona padła na szerokie łoże i od razu zasnęła. W nocy jednak coś ją obudziło. Słyszała ciche szelesty, jakby coś śliskiego przesuwało się pod łóżkiem... Schowała się pod kołdrą, starała się o tym nie myśleć. Wmawiała sobie, że to normalne dźwięki starego domu. Po jakimś czasie zasnęła.
Mijały dni, dziwne dźwięki nie ustawały, a Ula stawała się coraz bardziej zlękniona, znerwicowana. Bała się chodzić spać, sypiała przy zapalonym świetle, albo w salonie, na sofie.
Nadchodziła kolejna noc. Ula ze strachem kładła się spać, szczelnie okrywała się kołdrą, jakby chciała się odciąć od tego, co kryło się gdzieś w ciemności. Zasnęła.
Jak zwykle obudziły ją szumy gdzieś po łóżkiem. Tym razem postanowiła, że nie będzie dłużej chować się pod okryciem i uciekać do rodziców. Zerwała się z łóżka i szybko zapaliła lampkę nocną.
Zamarła.
Z przerw między deseczkami wysuwały się włosy. Długie, lśniące, czarne włosy, sunące po podłodze zupełnie jakby żyły własnym życiem. Pukle zdążyły okręcić się wokół nóg jej łóżka, jednak teraz zaczęły powoli rozluźniać swe sploty, pełznąć ku jej nogom...
Ula krzyknęła głośno i pobiegła do sypialni rodziców. Opowiedziała im o wszystkim, jednak kiedy weszli do jej pokoju wszystko było w porządku.
Następnego dnia, rodzice dziewczyny uznali, że najlepiej dla niej będzie, jeśli wyjedzie na jakiś czas. Liczyli, że na wsi, u babci uspokoi się, zapomni o problemach i miną jej koszmarne sny- bo tylko tym była według nich historia wciąż powtarzana przez córkę.
Ula wyjechała. Wieś była cicha i spokojna, jednak Ulę wciąż prześladował widok włosów pełznących ku niej. Coraz bardziej zbliżał się wrzesień- wtedy musiała wrócić do domu. Przerażała ją perspektywa spędzenia chociażby jednej nocy w otoczeniu tych loków.
Tymczasem rodzice Uli postanowili zrobić córce niespodziankę i wyremontować jej pokój, tak by wyglądał bardziej przyjaźnie. Zmienili już tapetę na kremową, teraz zabrali się za zrywanie parkietu. W którymś momencie, jednak mama Uli natknęła się na dziwny fragment podłogi. Wszędzie indziej, zaraz pod parkietem była warstwa betonu, jednak tu... była jakby pusta przestrzeń. Wraz z mężem zerwała deseczki z samego środka pokoju. Ok. 60 cm niżej znajdowała się warstwa betonu, której się spodziewali. Jednak coś innego ich zszokowało. W "skrytce" leżał szkielet. Szkielet, który wciąż posiadał resztki ubrania, paznokcie... i niezwykle długie, czarne włosy.

czwartek, 9 czerwca 2011

Zwykły blog

Laura lubiła wieczorami przesiadywać przy komputerze. Czytała wtedy najczęściej straszne historyjki, które znajdowała na blogach. Często bała się ich, czasem śmiała się, bo bywały banalne.
Ten wieczór miał nie różnić się od poprzednich- Laura włączyła komputer jak zawsze i zaczęła szukać nowych blogów o mini-horrorach. Mimo, że wydawało jej się, że wszystkie już zna, nagle wpadła na dotąd nieznaną jej stronę. Strona była dziwna- nagłówek i kolumny po bokach wypełniały obrazki przedstawiające różne straszliwe stwory. Grafiki te były bardzo realistyczne... wyglądały niemalże jak... zdjęcia?
Laura jednocześnie odczuwała zaciekawienie i przerażenie- z jednej strony chciała wyłączyć stronę i nigdy więcej jej nie oglądać, z drugiej- pragnęła dowiedzieć się co na niej jest. Zaczęła przeglądać notki umieszczone na blogu, coraz bardziej ją wciągał. Czuła się jednak nieswojo, miała wrażenie, że potwory z obrazków bacznie się jej przyglądają...
Dotarła do artykułu, który ją zainteresował. Mówił o tym, że z aplikacji która została umieszczona nieco niżej wystarczy wybrać sobie jedno monstrum, włączyć kamerkę i można sobie zrobić zdjęcie na którym wybrany potwór będzie w tle. Laura uznała, że to świetny sposób, żeby przestać się ich bać. Bez wahania wybrała najstraszniejszego spośród nich, o lekko zielonkawej skórze, długich brązowych szponach i ostrych kłach lekko wystających z ust. Włączyła kamerkę ciekawa efektu i zrobiła zdjęcie. Potwór na nim zdawał się stać gdzieś z tyłu za nią. Efekt jej nie zadowolił, zrobiła kolejne zdjęcie, jeszcze jedno i następne... na ostatnim zdjęciu potwór wykrzywiał pysk w obrzydliwym grymasie tuż za nią... zrobiła kolejne zdjęcie... i poczuła ucisk ostrych szponów na ramieniu.

Wiejski cmentarz

Zimno. Deszcz siąpiący z nieba. Słońce kryjące się powoli za horyzontem. Łyse drzewa wyginające gałęzie by jej dosięgnąć. I ta cisza. Ta straszna, dudniąca w uszach cisza. Na tym małym, wiejskim cmentarzyku cisza wydawała się szczególna.
Wracała do domu na skróty, właśnie przez tę nekropolię. Szła szybko, niemalże biegła, czuła się nieswojo wśród licznych nagrobków. Nigdy nie lubiła tego cmentarza. Co chwilę wydawało jej się, że słyszy szybkie, skradające się kroki i stłumiony płacz.
Nagle ciszę rozdarł gwałtownie krzyk. Przenikliwy, wysoki krzyk panicznie przerażonej kobiety. Dźwięk zamarł tak samo nagle jak się pojawił.
Zawahała się. "Uciekać!"- przemknęło jej przez myśl, jednak powstrzymała się i skierowała kroki w stronę z której dobiegł ją mrożący krew w żyłach wrzask. Nie było tam jednak nic, co mogłoby wydać się dziwne, jednak... coś przykuło jej uwagę- ciemnoczerwona plama na jednej z mogił, wciąż jeszcze świeża... Jęknęła cicho, przez chwilę wszystko zniknęło sprzed jej oczu, była tylko ciemność... Kiedy doszła do siebie usłyszała stłumiony oddech, tuż za sobą. Zdrętwiała. Na czole i dłoniach czuła lodowaty pot. Serce zaczęło tłuc się w jej piersi... Wiedziała, że za nią kryje się COŚ. I zdecydowanie nie jest przyjaźnie nastawione. Zaczęła uciekać, przebiegła wzdłuż kilku alejek, kiedy poczuła, że zgubiła napastnika zaczęła cicho skradać się za nagrobkami... bała się. Bardzo bała się, że TO będzie tuż za zakrętem, że wyskoczy na nią zza kolejnej mogiły... zaczęła szlochać starając się jednocześnie tłumić płacz. Zorientowała się, że jest w tym samym miejscu w którym usłyszała pierwszy raz dziwne hałasy... to było niedaleko bramy, którą weszła na cmentarz... Dzieliło ją od niej tylko 15-20 metrów... Pobiegnie teraz przed siebie, a potem skręci w główną aleję i prost do bram. Wiedziała, była pewna, że za bramami nic jej nie grozi.
Zerwała się nagle i szybko pobiegła naprzód. Wydawało się, że jest sama... zwolniła. "Zniknął...?"... sama nie wiedziała w co wierzyć.
I nagle znów sparaliżowało ją przerażenie. Stała naprzeciwko płyty nagrobnej na której wcześniej widziała plamę krwi... ale nagrobek był czysty. W jej głowie panował chaos, pojawiały się w niej coraz straszniejsze i dziwniejsze myśli... Przerwał jej głos, ktoś był tuż za nią:
-Co to halucynacje potrafią zrobić z człowiekiem...
Krzyknęła głośno, próbowała się odwrócić, ale potknęła się o nagrobek. Upadła na niego, uderzając głową o jego kant... Ciemnoczerwona krew popłynęła po płycie...